Czy wspominałam tutaj kiedykolwiek o Edgarze? Wydaje mi się, że nie, więc czas najwyższy, aby naprawić to niedopatrzenie. Pewnej niedzieli w kościele, w którym bywam co prawda rzadko, ale za to z przekonaniem, kazanie wygłaszał misjonarz, który bywał tu i tam, i na różnych szerokościach geograficznych naoglądał się biedy.
Msza była po polsku (kościół sw. Stanisława Biskupa i Męczennika na Ozone Park), a misjonarz gadał po angielsku, więc część publiczności kiwała głową ze zrozumieniem, reszta natomiast – wręcz przeciwnie. Po kazaniu rozdawano teczki do przeglądu z zapytaniem „czy ma być chłopiec, czy dziewczynka?”
Mnie akurat było wszystko jedno, bo dopiero niedawno odrosły mi włosy po chemii i stwierdziłam, że trzeba, aby Pambuk przekonał się, że warto mnie jeszcze przez chwilę potrzymać na tym padole łez.
W ten oto sposób trafił mi się Edgar, którego sponsoruje od mniej więcej pięciu lat, kosztem $30 miesięcznie. Edgar pisze do mnie po hiszpańsku, ale do każdego listu dołączane jest tłumaczenie na angielski. Listy przychodzą z reguły z kilkomiesięcznym opóźnieniem – no cóż, biurokracja widocznie nie omija nawet CFCA.
Oto, co dzisiaj pisze Edgar (zachowuję oryginalną pisownię angielskiego tłumaczenia):
January 4th, 2009
Dear Agniezka Tracz,
Receive my best greetings, I wish you have had a wonderful Christmas and a happy new year. I have just started high school, and I am doing really well and getting good grades. On Christmas, I was with my family at home, and all my relatives came together. On December 31st, I went to my grandparents’ house.
Thank you for the support you have sent me during the year. I could buy school supplies, uniforms, shoes, and clothing. I wish you a happy New Year.
Sincerely,
Edgar
Tobie też życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Może nawet się postaram i coś napiszę.
Jak w filmie „About Schmidt”! Widzialas moze? A Pambuk na pewno sobie co roku w kajecie zapisuje duzego plusa kolo Twojego imienia.
Ha, ha, pewnie, ze widzialam „About Schmidt” – Schmidt byl zdecydowanie bardziej zdyscyplinowany, jesli chodzi o pisanie listow do swojego podopiecznego 😉
Mialam taka podopieczna przez ok. 16 lat, gdy zaczelam miala 5 lat. Teraz jest juz dorosla i sama pracuje, a ja mnie pozostaly zdjecia, kilka dzieciecych jeszcze malowanek i wspomienia. Sabina mieszka w Columbii.
Z mezem sponsorujemy dwojke dzieci: chlopca z Ekwadoru i dziewczynke z Meksyku. Na poczatku byl chlopiec, ale potem meza na ulicy zagadala wolontariuszka z Children International i ulegl jej rosyjskiemu urokowi. No i jej dwojka 😉 Listy tez dostajemy. A zdjecie Edgara masz?
Pewnie że mam zdjęcia Edgara – śmieszne trochę te zdjęcia, widać że pozowane i zawsze z taką poważną miną. Ostatnio jednak dostałam zawiadomienie, że CFCA musi oszczędzać, zdjęcia będą cyfrowe i wysyłane do sponsorów zdaje się tylko raz w roku.