Doszłam do wniosku, że po tygodniu przerwy czas najwyższy popełnić nowy tekst na blogu, zanim ludziska zaczną znowu publicznie narzekać na posuchę. Otóż proszę Państwa dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu wróciłam do domu przed siódmą wieczorem, bo tak poza tym ostatnio wychodzę z domu o ósmej rano, a wracam o ósmej wieczorem. W chałupie lekki burdel, zajączki z kurzu przewalają się po kątach, a do jedzenia głównie mrożonki oraz dania gotowe z Trader Joe’s. Całe szczęście przynajmniej piesy wyglądają jeszcze jako tako, bo w zeszłym tygodniu były u Jackie.
Jackie jak zwykle dokonała cudów, obydwa są wykąpane, wyczesane i mają obcięte pazury. Bruno był tym razem bardzo zestresowany tą wizytą i trząsł się jak listek zanim go tam zostawiliśmy. W sumie nie bardzo rozumiem dlaczego, bo Jackie obchodzi się z nimi bardzo delikatnie i piesy wychodzą od niej pachnące, pięknie ostrzyżone i za każdym razem z kokardkami innego koloru.
Jak szaleć, to szaleć – po wizycie u pani groomer przyszła kolej na weterynarza. Razem ze szczepionkami, lekarstwem do oka, badaniem krwi i kupki zubożałam mniej więcej o osiem stówek za obydwa psiaki. Ale cóż – miłość kosztuje 🙂
Powiem więcej – rozważam właśnie ewentualność wyczyszczenia piesowi zębów pod narkozą w ramach prezentu na szóste urodziny. Bruno zęby ma fatalne, pewnie przez nie najlepszą opiekę i byle jakie żarcie w poprzednim domu i wet odgraża się, że jeśli nie zrobimy teraz tego czyszczenia, to potem trzeba będzie wszystko rwać i dawać mu papkę do jedzenia. Nie dość, że biedak nie ma jednego oka, to jeszcze miałby stracić zęby? Teraz przynajmniej wiadomo, gdzie rozchodzi mi się kasa.
W pracy skończył mi się jeden projekt, a zaczął następny, szkoda tylko że tym razem grupa, z którą pracuję, jest zdecydowanie mniej zorganizowana niż poprzednia. Ja zawsze staram się jak najszybciej zrobić swoją część, oddać pliki i dokumentację i nie zawracać sobie więcej tym głowy, o ile nie jest to absolutnie niezbędne. Niestety, przy tym projekcie tak się nie da, bo chwilowo współpracuję z „gadaczami”, którzy codziennie zwołują różne status meetings.
W tym tygodniu aż osiem godzin mam zarezerwowane na różne zebrania związane z tym projektem – codziennie jedno plus jeszcze trzy dodatkowe. Bo oprócz tych codziennych, potrzebne jest jeszcze tygodniowe oraz dwa poświęcone analizie raportów. Oprócz tego telefony i emaile, żeby przedyskutować status updates, czyli w sumie przelewanie z pustego w próżne na masową skalę. Przychodzę i przez kikla minut streszczam to, co wcześniej opisałam w kilkustronicowym sprawozdaniu.
Ale cóż, niektórzy widocznie nie potrafią sobie wyobrazić, że można napisać program, przetestować go i sprawę zamknąć – muszą się jeszcze spotykać, gawędzić i ustalać, czy aby na pewno wszystkie przecinki z opisów zostały usunięte jak należy. W sumie nawet nie powinnam narzekać, bo przynajmniej nadal mam zajęcie, w odróżnieniu od moich kolegów z pracy, którzy od listopada niczego nie znaleźli.
Z innych ciekawostek – w międzyczasie Salon dostał nominację w konkursie Blogboxa Blog Roku 2008 w kategorii „Życie”. Honor to wielki i jak widać nie do końca zasłużony, bo jak na razie jesteśmy na ostatnim miejscu z sześcioma głosami, LOL. W sumie słusznie, bo jak ktoś nie pisze, tylko się opie…la, to trudno się spodziewać, aby było inaczej. Gdyby ktoś chciał tę statystykę poprawić, może to zrobić tutaj: http://blogboxinfo.blogspot.com/ Słowo daję, że nie chodzi mi o to, aby wygrać laptop, ale o honor Salonu.
Zagłosowałam ;D Trzeba walczyć o ‚honor Salonu’ xD ale w tej chwili nie ma już 6 głosów, tylko 16 i nie jest już na ostatnim miejscu, więc nie jest źle 😉
a pieski, no cóż… Twoje słowa „miłość kosztuje” mówią wszystko ;p
Pani Agnieszko zycze powodzenia.
W i S ;-))
Ha, faktycznie – od wczoraj idziemy w rankingu jak burza 🙂
Głos oddałem. A brak czasu rozumiem, ja mam problemy nawet z czytaniem, o pisaniu powoli zapominam…
a jak mozna legalnie jeszcze poprawic ten ranking?
Mnie sie te blogi salonu nowojorskiego podobaja…pewnie glownie dlatego,ze innych nie czytam …eee…no nie, szefowa pisze wspaniale …:}}}..ino tak niezbyt czesto..pewnie przez te piesy
Bóg zapłać za dobre słowo – ranking jest OK, bo każde miejsce wyższe od ostatniego jest dobre, no i honor uratowany. Tak więc dziękuję za wszystkie głosy, bo wyprzedziliśmy już zarówno iPhone Blog, jak i Lekturki Kulturę.
No i przypominam Państwu, że nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go 🙂
Jako w życiu, tako i w Internecie.
no to trza glosowac:-)
z psimi zebami to faktycznie, nam tez zawsze mowili, ze zeby u psa najwazniejszei mielismy nawet zamiar je czyscic, do momentu kiedy pojawily sie wieksze problemy, i wtedy zeby staly sie najmniej wazne. nelo zawsze kapalismy sami, ale raz poszla do takiego punktu self-service i o malo co nie dostala zawalu. chyba bala sie tego halasu suszarek.. kto wie. niektore psy sie po prostu boja.
Tez zaglosowalam. A moj pies wrecz uwielbia chodzic do psiego fryzjera.
Ja tez lojalnie i z przekonaniem juz wczoraj oddalem swoj glos na Salon.
Dzisiaj chcialem chcialem oddac glos po raz drugi, ale chytre som i nie dali sie nabrac.:)))
Dla nas i tak Salon jest najlepszy – ktos ma watpliwosci co do tego?
PS.
A moj pies nie lubi chodzic do fryzjera, bo ja juz psa nie mam:(((