Pewna rodzina z Boca Raton na Florydzie sklonowała niedawno swojego 11-letniego labradora, który rok temu odszedł do Krainy Wielkich Łowów (Cloned dog joins Boca Raton family’s animal menagerie). Koszt? Ponad 150 tys. dolarów. Szczeniak wabi się Sir Lancelot Encore, na cześć swojego tatusia – a może raczej dawcy DNA – Sir Lancelota i jest najnowszym dodatkiem do menażerii złożonej z dziewięciu innych psów, dziesięciu kotów, sześciu owiec oraz czterech papug.
Procedury klonowania dokonano w Korei Południowej przy pośrednictwie kalifornijskiej firmy biotechnologicznej i z wykorzystaniem zamrożonych pięć lat wcześniej próbek DNA „oryginalnego” psa.
Piesek ledwo postawił łapki na gościnnej ziemi amerykańskiej (w poniedziałek przyleciał z Korei do Miami), a już jest celebrity – był w programie Regisa i Kelly, na BBC i na CNN i tylko czekać, aż Oprah i Larry King przeprowadzą z nim wywiad. Fora internetowe oczywiście huczą od dyskusji na ten temat – czy to etyczne, czy to moralne, jak można tyle pieniędzy przeznaczyć na klonowanie zwierzaka, zwłaszcza w tych ciężkich czasach.
A w sumie dlaczego by nie? To jest Ameryka i każdy ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi co chce – wydać na podróże, porschaki, motorówki albo kurewki. Dla niektórych – o zgrozo – pies jest wart więcej niż rupieci albo kurewki.
Ludziska mają duże pieniądze, które albo zarobili w uczciwy sposób, albo odziedziczyli (optymistycznie zakładam, że nie ukradli) i na cele charytatywne przeznaczyli dużo więcej kasy niż na sklonowanie tego psa – tak wynika przynajmniej z artykułu w Miami Herald. Dlaczego więc mielibyśmy się ich czepiać, że nadwyżkę przeznaczyli na to, by sobie samym sprawić przyjemność, „wskrzeszając” swojego przyjaciela? Gdybym miała takie fundusze do dyspozycji, w przyszłości sklonowałabym Bruncia. Wiedzieć, czy mając dwoje oczu psociłby tak samo, jak z jednym – priceless.
klonowanie to taki temat, gdzie zawsze beda sie rozne opinie i stanowiska scierac – wiec zawsze ktos bedzie ZA albo PRZECIW. moim zdaniem to juz lepiej, ze wydali te kase na pieska, niz na jakies byle co… a jak jeszcze innym pomagaja – why not?! teraz piesek pomoze im, bo strata poprzedniego byla – jak wiem z doswiadczenia – bolesna.
ale w sumie nie wiem czy sklonowalabym swojego krolika… no na razie nie mam tego problemu, bo 150 tysiakow mi na koncie nie zalega.
…??
Co robia inni ludzie ze swoimi pieniedzmi i jakie maja opinie na temat klonowania to nie moja sprawa, ale ja osobiscie nawet majac takie zasoby niepotrzebnej mi gotowki nie jestm pewna czy zdecydowalabym sie na klonowanie jakiejkolwiek bliskiej mi istoty.
Bo zalozmy sie ten piesek bedzie tak samo wygladal – ale czy bedzie tak samo sie zachowywal, czy bedzie tak samo mnie kochal – a ja jego ?
Przeciez w koncu to nie jest toaster czy suszarka do wlosow, ktora sie wymienia jak sie popsuje…
Mialem juz wiele psow (w zasadzie bez przerwu od dziecinstwa) – zazwyczaj po okresie zaloby po smierci poprzedniego robie wizyte do „psinca” i wracam z innym.
Ostatni wzialem cos co mialo dorosnac do 20 lbs max – obecnie ma 74 lbs i jest dosc rozbrykane 🙂
Oczywiscie nie jest to ten sam co odszedl – ale zapewniam Cie ze po miesiacu ten nowyjest juz w calym Twoim sercu rozgoszczony – takoz jak i na kanapach itp.
Nie uwazam wiec klonowania psow jako dobry pomysl – tyle nowych czeka na nowy dom…
Pomimo milosci do wszystkich moich zmarlych zwierzakow, chyba jednak nie wydalabym tyle pieniedzy na klonowanie. Brakuje mi kazdego mojego kota, ale fajnie tez jest miec nowego, ktory ma zupelnie inna osobowosc od poprzednikow.
Wydaje mi sie, ze kazda istota jest niepowtarzalna, nawet jesli DNA bedzie identycznej… nie wyobrazam sobie sklonowac naszej Nelo. Nawet w obecnej sytuacji, o ktorej wiesz 😦
Fajna rzecz. Tyle, że z tego, co mi wiadomo, takie sklonowane szczenię genetycznie ma tyle lat, co dawca DNA – także nie pociągnie długo, no chyba, że genetyka od czasu owcy Dolly ruszyła do przodu 🙂
Były takie przypuszczenia co do Dolly, ale nie słyszałem, żeby się potwierdziły.
Wręcz przeciwnie, wygląda, że tak się nie dzieje.
http://advance.uconn.edu/2001/010611/01061103.htm