Na Flickr pojawiły się właśnie zakulisowe zdjęcia z kampanii wyborczej Obamy, a konkretnie – te robione wieczorem 4 listopada. Fotograf sztabu Obamy David Katz robił zdjęcia nowemu prezydentowi-elektowi i jego rodzinie w Chicago w dniu wyborów i uchwycił także moment, kiedy stacje telewizyjne potwierdziły zwycięstwo Obamy.
Jeszcze parę lat temu tego typu fotoreportaże można było znaleźć w Internecie wyłącznie na stronach TIME’a czy Newsweeka, oczywiście z zakazem kopiowania, a teraz – proszę, dostępne na Flickr do publikowania, blogowania i komentowania.
Całość tutaj: http://flickr.com/photos/barackobamadotcom/sets/72157608716313371/
fascynujace.
„Lenin riebionok” tez bedzie?…
Wyglad mi na to ze „kult jednostki” pojawil sie nie tylko na tym blogu, ale i w calej Ameryce. A pzreciez juz Chruszczow i Gomulka wykazalize to jest zjawisko niedobre…
panie REdaktor, czy NAPRAWDE nic sie ciekawszego nei dzieje w Nowym Jorku? Ja bym sie chcial na ptrzyklad dowiedziec jaki jest wplyw zwolnien na Wall Street na atmosfete dzielnicy, czy pozamykali jakeis towarzyszace biznesy, i tak dalej
Wyborami i Obama to ja juz, pardon, wymiotuje…
Piękne marzeń zwoje
Daleko, daleko stąd
W pięknej krainie marzeń
Spod prządki sprawnych rąk
Wychodzi muślin zdarzeń
Cudownych, drogich chwil
Uroczych i bezcennych
Tysiąca i jednej mil
Świątecznych i codziennych .. 🙂 🙂
No cóż, nikt nie ma obowiązku czytania tego bloga. A ponieważ jest to mój prywatny blog, komentuję w nim to, co JA uważam za ciekawe – wybory albo psie kupy, zależy od dnia.
Jeśli chodzi o te zdjęcia z Flickr, to Pana komentarz wyżej można uznać za dowód na to, że niektórzy ciągle nie bardzo wiedzą, jaką rolę ma Internet w propagowaniu różnych idei i akcji. Może dlatego McCain przegrał?
Panu te zdjęcia na Flickr kojarzą się z Leninem, a mnie – z zupełnie czymś innym. Pewnie różnica pokoleń. Pozdrawiam.
A.L.: „panie REdaktor, czy NAPRAWDE nic sie ciekawszego nei dzieje w Nowym Jorku? Ja bym sie chcial na ptrzyklad dowiedziec jaki jest wplyw zwolnien na Wall Street na atmosfete dzielnicy, czy pozamykali jakeis towarzyszace biznesy, i tak dalej”
JK: Bajecznie proste rozwiazanie – http://finance.yahoo.com
A.L.: „Wyborami i Obama to ja juz, pardon, wymiotuje…”
JK: Moze przyprowadzic wiadomego psa? Wylize? A Bialy Dom i tak najwyzsza pora byla wywietrzyc.
„Roznica pokolen” lub niemoznosc znalezienia wewnetrznego spokoju na emocjonalnych zgliszczach upadlych i niszczacych systemow. Pozdrawiam.
Pani Redaktor:
a. Zgadzam sie ze to jest Pani prywatny blog
b. Poniewaz Pani udostepnia miejsce do komentarzy, czuje sie w prawie zamiescic moj komentarz prezentujacy to co uwazam
c. Poniewaz blog jest prywatny, Piewrsza Poprawka w nim nie dziala. Moze wiec Pani usuwac posty wedle swego uznania
d. Jezeli moje posty sie Pani nie podobaja, prosze je usuwac
e. Moj post nei byl o internecie., Moj post byl o tym ze niektorzy maja obsesje rozne tematy
f. Natomiast o internecie rozrywkowo wiem pewnie tyle co Pani, a profesjonalnie zapewne wiecej
Ksiazka: „“Roznica pokolen” lub niemoznosc znalezienia wewnetrznego spokoju na emocjonalnych zgliszczach upadlych i niszczacych systemow. Pozdrawiam..”
Kolejny raz Pan belkotnal. Czy mysli Pan ze jak Pan pisze w sposob ktory ja nazywam „convoluted” to taki tekst automatycznie zawiera glebokie mysli?
Podoba mi się bardzo ten zestaw, bo można zobaczyć „od środka” jak to wygląda. Zawsze kiedy są wybory myślę sobie o kandydatach i o tym co muszą przeżywać sami zainteresowani jak i ich rodziny. Ciekaw jestem jak na Obamę patrzą jego córki. Wiadomo, że cieszą się na szczeniaka, ale ciekaw jestem na ile są świadome tego, że ich życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś…
Jan Książka – gratuluję dowcipnego linka do Yahoo Finance:) Na ponuraków pokroju AL nie ma zdaje się innego oręża niż ironia, sarkazm i humor.
Agnieszka – podziwiam Twój stoicki spokój w obcowaniu z AL i Guciem…
„Belkotnal”? A co to za stwor jezykowy? I jaka jest definicja „glebokich mysli”?
A za „convoluted” (wielonacieciowosc) bardzo dziekuje 🙂
Witaj kw. Bardzo trafnie ujete spostrzezenia. Starsza corka Obamy ma 10 lat i jest bardzo inteligentna i elokwentna, wiec mozna spodziewac sie, ze zdaje sobie sprawe z powagi sytuacji. Mlodsza ma 7 lat, wiec moze wiekszosci aspektow zostania wybranym na Prezydenta USA jeszcze nie pojmowac.
Na A.L. i Gucia patrze przez pryzmat „diversity”, ktora jest „przyprawa” kazdej sytuacji. Oni w jakis sposob inspiruja mimo wszystko. Pozdrawiam 🙂
AL: Natomiast o internecie rozrywkowo wiem pewnie tyle co Pani, a profesjonalnie zapewne wiecej
Muszę przyznać, że rzadko spotyka się takie wszechwiedzące jednostki. Jak towarzysz Stalin jest Pan autorytetem w każdej niemal dziedzinie. Pogratulować…
AL: Moj post nei byl o internecie., Moj post byl o tym ze niektorzy maja obsesje rozne tematy
Hmm hmm…
Matthew 7:3
kw: „Jan Książka – gratuluję dowcipnego linka do Yahoo Finance:) Na ponuraków pokroju AL nie ma zdaje się innego oręża niż ironia, sarkazm i humor. ..”
„ironia, sarkazm i humor”?… Czyj, kw, czy Ksiazki?… Bo jakos nei dostzregam. Moze dlatego ze pisze z komputera ktory ma ekran wielkosci pocztowki, a Panow humor jest takiego kalibru ze sie nie przebija.
Tak na marginesie, maestria Pana Ksiazki w dziedzinie jezyka angielskiego dorownuje maestri i w dziedzinie jezyka polskiego. Po polsku odkryl „lopatologicznie” i nie podoba mu sie jechac na „opinii”. W kwestii jezyka angielskiego uwaza zas ze „convoluted” to, cytuje „A za “convoluted” (wielonacieciowosc) bardzo dziekuje”, „wielonacieciowosc”. Zas slownik sugeruje ze „convoluted” to „twisted” lub „folded”. Slownik „Merriam Webster” jakby co.
Dla Pana wygody zamieszczam cytat z MW odnoszacy sie do kontekstu w ktorym uzylem slowa „convoluted”
Intricate; complicated: convoluted legal language; convoluted reasoning
Ciekawe czy A.L. potrafi się jeszcze zrelaksować czy też na spacerze po plaży wyskoczy mu z piasku widmo Stalina?
Ocean Atlantycki
Niezmierne niebo o poranku pozdrawiasz
Promieniom słońca przeglądać pozwalasz się
Uderzasz w struny niewidzialnych instrumentów
Falujesz dostojnie szemrząc
Nieskończone drobinki wody rozpraszasz wokół
Słuchasz śpiewu mew i szeptów skał
Odmierzasz czas falami przypływu i odpływu
Koisz ból i tęsknotę swoim cudownym I niezgłębionym rytmem ..
A.L. – albo Ci sie kartki w tym slowniku MW skleily albo biofocals spadly Ci z nosa .. oops pardon me .. progressives. Ja w dalszym ciagu i mimo Twej niewygody pozostane przy interpretacji „convoluted” jako swego rodzaju „wielonacieciowosci” co jestan ewidentna metaforyczna interpretacja terminu „complex” czyli skomplikowany. „Twisted” ma negatywna konotacje, wiec jest dla mnie bezuzyteczne a „folded” ma sie tak do „complex” jak myslenia w skrzynce do otwartosci w mysleniu.
Main Entry: con·vo·lut·ed
Pronunciation: \-ˌlü-təd\
Function: adjective
Date: 1766
1 : having convolutions
2 : involved , intricate
Main Entry: con·vo·lu·tion
Pronunciation: \ˌkän-və-ˈlü-shən\
Function: noun
Date: 1545
1 : a form or shape that is folded in curved or tortuous windings
2 : one of the irregular ridges on the surface of the brain and especially of the cerebrum of higher mammals
3 : a complication or intricacy of form, design, or structure
Main Entry: in·tri·cate
Pronunciation: \ˈin-tri-kət\
Function: adjective
Etymology: Middle English, from Latin intricatus, past participle of intricare to entangle, from in- + tricae trifles, complications
Date: 15th century
1 : having many complexly interrelating parts or elements : complicated
2 : difficult to resolve or analyze
synonyms see complex
— in·tri·cate·ly adverb
— in·tri·cate·ness noun
Ksiazka: Widocznie mamy inne slowniki
Dla Pana wygody zamieszczam cytat z MW odnoszacy sie do kontekstu w ktorym uzylem slowa “convoluted”
Intricate; complicated: convoluted legal language; convoluted reasoning
Pod poprzednią – napisaną ładną polszczyzną – notką Autorki, napisałam, jakie poważne usterki dostrzegam w języku, którym posługuje się Pan Jan, deklarujący szacunek dla mowy ojczystej. Bardzo chciałabym, żeby przeczytał, byłoby mi niezwykle miło 🙂
Jeśli zaś chodzi o wynik wyborów i te zdjęcia – nie czuję ani radości, ani smutku. Zdjęcia są niezłe – bo i ludzie na nich urodziwi. Ksenofobką to ja nie jestem, rasistką – tym bardziej. Ani kolor skóry nowego prezydenta, ani jego poglądy nie budzą mojej niechęci. Natomiast ohydna wypowiedź naszego posła PiS – Górskiego z trybuny sejmowej, który ubolewał nad wynikiem wyborów, bo oto kończy się cywilizacja białego człowieka, wypowiedź ewidentnie rasistowska i obrzydliwa budzi mój wstręt, jako że to nie jakieś tam dywagacje u cioci na imieninach, a oficjalne wystąpienie poselskie. Jak tu się za takich nie wstydzić?
defendo: „Nie wykluczam kar dyscyplinarnych za tę wypowiedź” – powiedział Brudziński w niedzielę w Radiu Zet. Jak poinformował, wystosowano już do ambasady Stanów Zjednoczonych „sprostowanie, przeprosiny i jednoznaczną deklarację, że stanowisko posła nie jest stanowiskiem partii”.
Także Ministerstwo Spraw Zagranicznych zareagowało na wypowiedź Górskiego. „Ministerstwo Spraw Zagranicznych z zasady nie komentuje indywidualnych wystąpień posłów, wychodząc z założenia, że przysługuje im prawo do nieskrępowanej wolności słowa” – czytamy w oświadczeniu MSZ przesłanym PAP w niedzielę. „Tym razem jednak, jako resort odpowiedzialny za relacje Polski z zagranicą, czujemy się zobowiązani do wyrażenia dezaprobaty dla wypowiedzi posła Artura Górskiego (PiS) podczas 28 posiedzenia Sejmu RP w dniu 5 listopada 2008 r.” – podkreślono w oświadczeniu.
W związku z wypowiedziami Górskiego MSZ „zamierza zwrócić się za pośrednictwem Marszałka Sejmu RP do Komisji Etyki z wnioskiem o właściwą ocenę wystąpienia posła”.
http://wyborcza.pl/1,75248,5899886,PiS_odcina_sie_od_wypowiedzi_posla_Gorskiego_o_Obamie.html
A.L. – przeproszą, a posłowi dadzą klapsa, ale niezbyt mocnego, bo szefem KEP jest ktoś z PiS-u. Zresztą nie w tym rzecz – a w tym, że to nie było żadne gadanie pod wpływem emocji, w trakcie burzliwej dyskusji, a odczytana z kartki wypowiedź okraszona na końcu uśmieszkiem zadowolenia. Fuj! Paskudztwo…
Pojęcia nie mam, czemu przy moich wypowiedziach pojawia się jakiś dziwaczny, kiczowaty awatar. Przynajmniej było tak poprzednio. Oświadczam, że nie mam z nim, ale to nic wspólnego!
defendo: Prosze posluchac co mowia „ludzie na ulicy” w Warszawie. Moj dobry znajomy, bardzo inteligentny, wypowiedzial sie byl: „Brawo! Szkoda ze jeszcze Zydom nie dolozyl”.
Neistety, spoleczenstwo polskie JEST rasistowskie, i aby sie o tym przekonac, nie potrzeba daleko szukac. Wystarczy posluchac niektorych „ideologow” Radia Maryja. Wystarczy w zasadzie porozmawiac z kimkolwiek. Prywatnie.
Jak podawala neidawno prasa polska, w Warszawie rozpoczal glodowke cudzoziemiec – juz nie pamietam, czarnoskory czy Hindus – pod haslem „dajcie mi zyc spokojnie”. Gazeta cytowala liczne przypadki gdy „dostalo mu sie” tylko z tego powodu ze jest innej rasy.
Muszę przyznać Ci rację, niestety. Bycie w Polsce Murzynem, Azjatą itd. jest trudne. Nawet posiadanie obcobrzmiącego nazwiska bywa niewygodne.
Rydzyk… lepiej nie wspominać, chociaż trudno zapomnieć o tym, że ma przynajmniej 3 mln zdeklarowanych zwolenników.
Czasem tak trudno mi się pogodzić z twardą, polską rzeczywistością – a jednocześnie nie umiałabym mieszkać na stałe nigdzie indziej…
defendo: Ech… Owszem, gospodarczo Polska poszla do przodu, ale mentalnie poszla do tylu. Wiele rzeczy zniszczono, i to wydaje sie bezpowrotnie: szkolnictwo wysze i nauke, na przyklad. Nie mowiec o przemysle. I kulturze. Ale najbardziej zniszczono moralnosc, niestety.
defendo: „Czasem tak trudno mi się pogodzić z twardą, polską rzeczywistością – a jednocześnie nie umiałabym mieszkać na stałe nigdzie indziej…”
Z tym mieszkaniem gdzie indziej to jest tak jak watermelonem (taki czerwony). Przez wiele lat nie jadlem tego owocu. Dlaczego? Twierdzilem ze nie lubie. Czy kiedykolwiek probowalem? No, nie… Raz sprobowalem, okazal sie wyjatkowo smaczny 🙂
A jak juz mowimy o „realnosci polskiej”, to polecam doskonaly artykul z Tygodnika Powszechnego:
Dyskusja o agenturze wywołuje namiętności niebywałe, natomiast dyskusja o tym, jak ułatwić młodym matkom powrót do pracy, wygląda na temat niszowy. Najwyraźniej problem młodych matek, które chcą być aktywne zawodowo, nie nadaje się na fundamentalną dyskusję. Znacznie łatwiej dyskutuje się nam o zdradzie i bohaterstwie niż problemach tak prozaicznych jak ład przestrzenny, ochrona środowiska czy system podatkowy. Wymieniam chaotycznie, bo Polska, mimo że odmieniona przez 20 lat w stopniu niezwykłym, nadal jest krajem olbrzymich zaniedbań.
….
„Coś z tego klimatu czuję w dzisiejszej Polsce: tzw. drobny biznesmen to postać, którą przeciętny intelektualista pogardza, uznając ją za zło konieczne. Zarabianie pieniędzy jest dla polskich elit zajęciem grzesznym. Polska to taki kraj, w którym ubodzy godni są najwyższego szacunku i pokornego pochylenia głowy, niezależnie od tego, czy ich ubóstwo jest wynikiem dramatycznych okoliczności, czy też bierze się ze zwykłego lenistwa. Piękny w swej naiwności przykład takiego myślenia znalazłem kilka lat temu w tekście Jana Smoleńskiego „Mój przewodnik Zygmunt Bauman” („Gazeta Wyborcza” 31.12.2005/1.01.2006). „Dzięki Baumanowi inaczej patrzę na ludzi. Bezdomni i bezrobotni nie są dla mnie darmozjadami, lecz ludźmi pokrzywdzonymi. Kradzież komórki – wyjątkowo powszechne wykroczenie – to nie tylko kradzież, ale może też próba nadążenia za wymaganiami konsumpcjonizmu, pokazania, że nie będzie się wiecznie stać na najniższych szczeblach drabiny”. Nie potrafię wykrzesać z siebie takiego ekumenizmu…”
http://tygodnik.onet.pl/30,0,16748,1,artykul.html
Pod wieloma wzgledami, A.L., Europa jak i Polska tkwi jeszcze w XIX wieku. Trwa tam walka klas, chociaz one nie istnieja. Swietnie maja sie populistyczne hasla o sprawiedliwosci spolecznej, mimo, iz tego zjawiska nie bylo, nie ma i nie bedzie. Politycy maja trudnosci zastosowania okreslenia „globalny” w aspekcie rozwoju krajow i skutecznie blokuja rozwoj koniecznych mechanizmow globalizacyjnych w epoce informacji kierujac swe wysilki w utrzymanie skali plac i miejsc pracy zamiast dbac o rynki zbytu, elastycznosc w zdobywaniu surowcow i gotowosc do podejmowania ryzyka. Najczesciej przyjmuja postawe „status-quo” aby nie stracic opinii i za wszelka cene utrzymac sie u wladzy. Polacy zachlysneli sie czlonkowstwem w EU, gdyz moga swobodnie podrozowac, zarabiac wiecej i zazywac swobod obyczajowych kiedy w kraju ksenofobia nadal kwitnie. EU nie posiada jasnego planu swej dzialalnosci miedzynarodowej i jej domena sa interesy i egoizmy narodowe. W takim przypadku trudno o strategiczne planowanie, systematycznosc w realizacji jego aspektow, pomiar i ewaluacje osiagniec. Latwo, jak piszesz, o chaos i zaniedbania.
Ksiazka:
Pod wieloma wzgledami, A.L., Europa jak i Polska tkwi jeszcze w XIX wieku. Trwa tam walka klas, chociaz one nie istnieja.”
No to kto uprawia „walke klas” jak klasy nie istnieja?
I pod jakimi „wzgledami” Europa tkwi w 19 wieku? I w ktorym wieky „tkwi” USA?
„Najczesciej przyjmuja postawe “status-quo” aby nie stracic opinii i za wszelka cene utrzymac sie u wladzy..” Jakbym slyszal o wyborach w USA
„EU nie posiada jasnego planu swej dzialalnosci miedzynarodowej i jej domena sa interesy i egoizmy narodowe…” Za malo Panu wyslala wojsk do Iraku i Afganistanu?
„Latwo, jak piszesz, o chaos i zaniedbania.” Ja tego nei napisalem
No w końcu rozwija się jakaś ciekawa debata na ciekawe tematy. AL., muszę przyznać, że kiedy zaczynasz pisać o czym innym niż komuna albo wybory to czyta się to interesująco. Argumentacja też ciekawsza i na poziomie.
Jan Książka: klasy nie istnieją.
Niestety w Europie klasy nie tylko istnieją ale mają się coraz lepiej, zwłaszcza w krajach, które dopiero zaczynają się bogacić, jak Polska. Poza klasami jest jeszcze problem tożsamości narodowej, który z jednej strony znika, bo zastępuje go tożsamość europejska, z drugiej się nasila, bo pojawia się problem akceptacji. Innymi słowy, kto ma być uważany za tego „Europejczyka”. Proszę nie zapominać, że każdy imigrant urodzony w USA, Kanadzie, Australii albo UK automatycznie staje się obywatelem tego kraju (na zasadzie ius soli). Tymczasem w większości krajów UE, w tym w Polsce, nadal działa przede wszystkim ius sanguinis, a więc dziecko imigrantów, nawet w drugim albo trzecim pokoleniu, nie staje się obywatelem kraju w którym się urodziło. Doprowadza to do nowych podziałów i podsyca uprzedzenia rasowe. Jak ma się na przykład czuć Polakiem dziecko imigrantów z Ukrainy albo Armenii, które większość życia spędziło w Polsce, często nie zna języka rodziców i tak dalej. Z drugiej strony polskie paszporty rozdaje się na prawo i lewo nawet potomkom polskich imigrantów w drugim i trzecim pokoleniu, nawet jeśli nie znają polskiego.
AL ma dużo racji jeśli chodzi o upadek moralności. W kraju w którym nie ma szacunku dla prywatnej własności i w którym kradzież w powszechnej opinii nie jest niczym złym trudno zbudować społeczeństwo obywatelskie.
Swietny wpis, kw. Piszac „klasy nie istnieja” mialem na mysli ich formalny status. Zupelnie zgadzam sie z ich nieformalnym statusem, ktory tak barwnie opisales.
W tematyce polskiego obywatelstwa masz zupelna racje. Malzonka uparla sie aby nasz syn (4 latka) mial obywatelstwo polskie i zalatwila wszystkie procedury przed nasza wizyta w Polsce rok temu. Zabawnie wyglada syna polski akt urodzenia z zapisem obcego miasta i kraju.
Kolejny fenomen to moja sytuacja. Poniewaz cwierc wieku temu wyjechalem jako dziecko na paszport rodzicow i nie mam zameldowania w Polsce, nie moge formalnie powoloywac sie na obywatelstwo polskie (brac udzial w glosowaniu, etc.) gdyz nie posiadam dokumentu identyfikujacego jego istnienie. Nie posiadajac zameldowania w Polsce, nie mam mozliwosci wyrobienia numeru odpowiednika amerykanskiego Social Security i polskiego paszportu. Oczywiscie pozostaje prodedura konsularna, ktora uwzglednilaby polski akt urodzenia w celu wydania paszportu ale pytaniem jest czy warto za cene tej uslugi.
Bedac jeszcze studentem programu „undergraduate” spotkalem sie z okreslenie amerykanskiego spoleczenstwa jako samoregulujacego sie. Oczywiscie rzeczywistosc i zwiazek malzenski z Polka (5 lat w USA) zweryfikowaly te opinie co nieco. Jakkolwiek interesujacymi sa debaty z malzonka w tematyce dawnej i obecnej Polski, polskiej spolecznosci i porownywania czy kontrastowania podejscia do zycia, reakcji na zmiany, itp.
Zupelnie zgadzam sie rowniez z aspektem tozsamosci jesli chodzi o czlonkowstow w EU i pojecie Europejczyka.
Pozdrawiam.
kw: „Niestety w Europie klasy nie tylko istnieją ale mają się coraz lepiej, zwłaszcza w krajach, które dopiero zaczynają się bogacić, jak Polska.”
Dalej nie rozmumiem jakie to „klasy”. Klasy biednych i bogatych? Gwarantuje ze rozpietosc dochodow miedzy biednymi i bogatymi w Europie jest o dwa rzedy wielkosci mniejsza niz w USA. Czy zatem w USA tez sa klasy? I czy tez jest „walka klasowa”? Jakos, prawde mowiec, nie dostrzegam.
Dostzregam za to rozniece w podejsciu: w USA kazdy uwaza ze to jest calkiem normalne ze sa bogdci, mniej bogaci i biedni. W Europie, a zwlaszcza w Polsce, panuje przekonanie ze „wszystcy mamy jednakowe zolontki”, co powiedziala byla w TV bezzebna przadka z Lodzi. I jezeli zgodzimy sie ze biedni i bogaci to „klasy”, to w Europie nie tyle panuje „walka klas” co „nienawisc klas’.
I znow roznica: w USA wiekszosc nie-bogatych robi wszystko zeby przejsc do klasy bogatych. W Europie (a w Polsce zwlaszcza) robi sie wsztko zeby bogaci pzreszli do klasy biednych (oczywiscie, jak idzie o USA to tak BYLO. Jak bedzie, zobaczymy)
Zas jak idzie o „tozsamosc Europejska”.. biorac pod uwage zaszlosci historyche, wydaje mi sie ze ta tozsamosc bedzie sie ksztaltowala przez najblizsze 100 lat. Z hakiem
Nie wiem czy można albo powinno się stosować stary podział na klasy który zaproponował Marks. Z jednej strony trochę to trąci myszką, z drugiej w Niemczech albo Francji nadal społeczeństwo lubi się definiować jako burżuazja, inteligencja, klasa robotnicza i tak dalej.
W Polsce i innych krajach z balastem sowieckich teorii i systemu prawnego sprawa jest chyba bardziej skomplikowana. Na pewno są jakieś szczątki inteligencji, najczęściej ubogiej, zakompleksionej, pełnej pretensji i nie do końca umiejącej się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Są ci, których nazywa się „klasą średnią” choć do powstania klasy średniej potrzeba czasu. I tak dalej. Proszę zauważyć, że polskie prawo dalej w ogromnym stopniu jest oparte o system odziedziczony po PRLu, bo nie było w tej dziedzinie żadnej zamierzonej reformy. Zresztą kto miałby ją robić skoro sami zainteresowani wykształcili się na sowieckich wzorach. Podobnie jest z polską nauką, której nie da się zreformować bez drastycznych cięć na które nikt się do tej pory nie zdecydował i pewnie nie zdecyduje.
Nie, wydaje mi się, że ani w USA ani w Kanadzie nie ma „walki klasowej”. To znaczy gdyby zapytać związkowców ze Steel Workers albo kanadyjskiego CUPE to pewnie powiedzą, że jest, ale obiektywnie społeczeństwo jest o wiele bardziej elastyczne i egalitarne niż w kochającej socjalizm Europie. Masz rację, AL, w USA i Kanadzie jest pociąg w górę, w Europie często niestety równanie w dół, w imię mętnej sprawiedliwości społecznej.
Jan Książka: nie moge formalnie powoloywac sie na obywatelstwo polskie
W myśl polskiego prawa brak paszportu nie przesądza o obywatelstwie. Jest to potencjalnie problematyczne, bo jeśli ktoś w takiej sytuacji jak Ty wjedzie do Polski to przez miejscowe władze będzie traktowany nie jak Amerykanin ale jako Polak. Sporo osób miało kilka lat temu problemy z tego powodu, bo często ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że są polskimi obywatelami.
Żeby wyrobić polski paszport potrzebny jest Pesel. Jeśli się nie ma Peselu to można stosowny wniosek złożyć przy okazji składania wniosku o paszport. Zameldowanie w Polsce lub jego brak nie ma tu żadnego znaczenia. Trochę inaczej jest kiedy obywatel polski urodzi się za granicą. Wtedy rodzice muszą akt urodzenia na przykład amerykański „umiejscowić” w Polsce za pomocą konsulatu. Jednak de facto dziecko obywateli polskich urodzone za granicą też jest obywatelem polskim, niezależnie od tego czy ma paszport i polski akt urodzenia czy nie. Polskiego obywatelstwa bardzo trudno się pozbyć, jest to kosztowne, długotrwałe i trzeba składać wniosek do prezydenta.
A.L., amerykanska „klasowosc” jest zupelnie inna, gdyz wiekszosc amerykanskiej „upper class” to ludzie pokroju mego przyjaciela. Dojezdza tym samym ekspresem do pracy, ubiera sie jak wiekszosc ludzi w regionie, jest inteligentny i elokwentny a wykonujac swoj zawod pomaga ludziom. Nie musi pracowac zeby zarabiac na zycie, ale czyni to dla dobra calej spolecznosci. Spotkanych ludzi traktuje jednakowo, jest zyczliwy, pozytywny, pomocny, czlowiek – magnes.
Polska to zupelnie inne spectrum. „Klasowosc” razi na kazdym kroku. Juz na lotnisku (Krakow) budzi zdziwienie ostrzezenie o niepozadanym kontakcie z kims sklasyfikowanym jako „gorszy”. W USA nie ma takiej presji. W przedpokoju w domu goscinnym, moja odziez i obuwie podlega natychmiastowej lustracji na markowosc. Wygodne i wcale nie tanie czesci mej garderoby nie maja szans przy Versace, bo nie sa znane w Polsce. Nowy „shopping mall” otwiera sie w nocy dla V.I.P’ow. W banku jest specjalne stoisko do obslugi V.I.P’ow i pracujaca tam pani uwaza sie za cos lepszego, bo ich a nie „generalna publike” obsluguje. Trzeba bardzo uwazac na tematy w jakiejkolwiek dyskusji, gdyz albo razi szokujaca ksenofobia albo szokuje „postepowosc” obyczajowa. Tematu polityki lepiej nie rozwijac, bo jest pasja zbyt wielu Polakow i moze zanudzic. A co sie nasluchalem o mojej winie za wojny w Afganistanie i Iraku to nie bede cytowal. Aspekt prywatnosci w Polsce? Jakiej prywatnosci? Juz nastepnego ranka caly 10 pietrowy blok wiedzial, ze Amerykanin polskiego pochodzenia lubi biegac z rana. Zazdrosc i zawisc? Kwitnie.
Nie twierdze, ze nie poznalem milych ludzi w Polsce ale jesli mam porownywac stosunki miedzyludzkie w Polsce i USA to zdecydowanie wybieram USA. Tutaj nikt nie naklada na mnie zadnych kanonow zachowania. Jestem odpowiedzialny za to jak siebie reprezentuje. Nie musze sie „lansowac” (ostatnia ciezka przypadlosc polskiej mlodziezy). Jestem szczesliwy, zadowolony, zyje dostatnio i bezstresowo.
kw: „W myśl polskiego prawa brak paszportu nie przesądza o obywatelstwie. Jest to potencjalnie problematyczne, bo jeśli ktoś w takiej sytuacji jak Ty wjedzie do Polski to przez miejscowe władze będzie traktowany nie jak Amerykanin ale jako Polak. Sporo osób miało kilka lat temu problemy z tego powodu, bo często ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że są polskimi obywatelami…”
Obecna PRAGMATYKA sie troche poluznila. Obywatel z polsko/amerykanskim obywatelstwem moze wjechac do Polski na paszporcie USA jako obywatel USA, bez problemu, albowiem obywatele USA nei potzrebuja wizy i moga bez wizy pzrebywac w Polsce przez 3 miesiace. Wiec w ciagu 3 miesiecy obywatel z podwojnym obywatelstwem wyjedziez Polski bez problemu, legitymujac sie wylacznie pszportem USA
Gorzej, gdy taki obywatel zostanei dluzej niz 3 miesiace. Wtedy legalnosc swego pobytu musi udokumentowac DOWOLNYM dokumentem zaswiadczajacym obywatelstwo polskie. Jezeli dokument taki ma, wyejdzie bez problemu, nawet nie posiadajac paszportu polskiego. Jezeli dokumentu takiego nie ma, bedzie mial klopoty.
Natomiast obywatel polsko/amerykanski jezt traktowant w Polsce jako obywatel Polski, i to pzrez urzedy Polski i USA. W zwiazku z tym, nie posiada ochrony konsularnej Konsulatu USA, o czym swego czasu Departament Stanu wydal stosowne oswiadczenie
Jak napisalem, jest to pragmatyka – czyli zwyczaj stosowany na granicy. Co mowia przepisy – to zupelnie inna sprawa.
Ksziaka: „Nie twierdze, ze nie poznalem milych ludzi w Polsce ale jesli mam porownywac stosunki miedzyludzkie w Polsce i USA to zdecydowanie wybieram USA. Tutaj nikt nie naklada na mnie zadnych kanonow zachowania. Jestem odpowiedzialny za to jak siebie reprezentuje. Nie musze sie “lansowac” (ostatnia ciezka przypadlosc polskiej mlodziezy). Jestem szczesliwy, zadowolony, zyje dostatnio i bezstresowo..
Dlatego mieszkam w USA a nie w Polsce.
Odrazajace jest w Polsce klasyfikowanie ludzi na podstawie jakosci i kosztu telefonu komorkowego.
Z drugiej strony… USA w porownaniu z Europa to intelektualna, kulturalna i towarzyska pustynia, neistety. Owszem, mozna zyc spedzajac 10 godin w pracy plus 4 godziny na commuting. Tylko po co?
Mialem tu kuzyna przez pol roku. Nie, nie pracowal nielegalnie. Zalatwilem mu „internship”. Gdy wyjezdzal, pytalem jak mu sie podobalo. Splunal na ziemie i roztarl obcasem. „My, w Europie, pracujemy aby zyc. Wy zyjecie zeby pracowac”.
Cos w tym jest
Masz zupelna racje A.L. Klasyfykacja wedlug stanu posiadania jest w Polsce bardzo uciazliwa.
Zgadzam sie, ze „USA w porownaniu z Europa to intelektualna, kulturalna i towarzyska pustynia” ale i na pustyni znajduja sie oazy. Dlatego wybralem region USA zblizony do Europy. Pracuje 7 godzin dziennie (8-3) i podroz do i z pracy zabiera mi 3 godziny (od drzwi do drzwi -ekspres, metro, marszobieg). Po co? W regionie w ktorym mieszkam sa nizsze koszty utrzymania, jest bardziej zrelaksowany i malowniczy a w regionie w kotrym pracuje sa wyzsze zarobki. To pozwala nam na wygodne utrzymanie rodziny, podroze, hobby, inwestycje.
Nie mozna sadzic i oceniac zadnego miejsca z punktu widzenia jednej osoby. Swiat jest ogromny i kazdy ma w nim swoje miejsce. Pozdrawiam.
Wiesz, AL, z tą pustynią intelektualną zgodziłbym się tylko do pewnego stopnia. Jasne, większość społeczeństwa amerykańskiego nie wychodzi poza poziom sieczki muzycznej i horrorów, ale… w Polsce też tak jest. Kiedy pytam moją siostrę, która mieszka na południu czy może była na takim albo takim filmie odpowiada mi, że niestety, ale najbliżej może to zobaczyć w Krakowie pod Baranami, bo inne kina mają w czterech salach Spidermana w tym samym czasie. Poza Warszawą, Krakowem i kilkoma innymi miastami dostęp do kultury jest w Polsce bardzo ograniczony. Ludzie nie czytają, nie oglądają, nie słuchają. Dlatego nie mitologizowałbym tak bardzo tej europejskiej wyższości kulturowej.
Mieszkając w Toronto mam dostęp do większości nowych filmów europejskich w bibliotekach i wypożyczalniach DVD. W kinie puszczają produkcje typu „Jak obsługiwałem angielskiego króla” i to nie w kinie na peryferiach miasta tylko w centrum, w księgarniach można dostać za psie pieniądze wszystko co się chce, od Kapuścińskiego po Eco, na koncerty przyjezdżają artyści z całego świata, ludzie czytają ambitną literaturę i czasopisma… Zdaję sobie sprawę, że Toronto nie jest reprezentacyjne, ale tak samo nie jest Warszawa albo Kraków, co już napisałem. Z drugiej strony w Polsce nie ma już właściwie inteligentnych czasopism, „Wprost”, „Polityka” i „Przekrój” stały się tak płytkie, że nie jestem w stanie tego czytać. Większość artykułów to marnej jakości streszczenia tego co ukazało się w „Spieglu”, „New York Times” albo „Scientific American”. O polskiej muzyce i filmie wolę nie wspominać, bo poza pojedyńczymi wyjątkami większość produkcji jest żałosna.
Co do „taksowania” (jak to się określa na Śląsku) ludzi według ubioru to po prostu przekracza granice absurdu. Panienki w sklepach nie przestają nawet piłować paznokci kiedy do „lepszego” sklepu w Polsce wchodzę w dżinsach i tiszercie bez widocznej z daleka „metki”.
kw: „Mieszkając w Toronto mam dostęp do większości nowych filmów europejskich w bibliotekach i wypożyczalniach DVD. W kinie puszczają produkcje typu “Jak obsługiwałem angielskiego króla” i to nie w kinie na peryferiach miasta tylko w centrum, w księgarniach można dostać za psie pieniądze wszystko co się chce, od Kapuścińskiego po Eco, na koncerty przyjezdżają artyści z całego świata, ludzie czytają ambitną literaturę i czasopisma… Zdaję sobie sprawę, że Toronto nie jest reprezentacyjne…”
Toronto to jest Kanada, nie USA. Kanada to „intelektualna wypustka Europy”. Z wyjatkiem Quebec, oczywiscie
” Ludzie nie czytają, nie oglądają, nie słuchają. Dlatego nie mitologizowałbym tak bardzo tej europejskiej wyższości kulturowej.”
Bo nei chca. Ale jak chca, to moga. A ja chce i nie moge. Nowy Jork to Nowy Jork, i Europa mu „nie podskoczy” w sensie mozliwosci kulturalno/rozrywkowych. Ale na przyklad Midwest jest straszny. Zreszta… Mam rodzine w Calgary. Calgary to tez nie Toronto…
PS. Pozostaje problem kosztu dostępu do kultury. W Polsce bilet do kina, teatru albo na koncert jest nieporównywalnie wyższy (w proporcji do zarobków) niż w Kanadzie albo USA. O wiele droższe są też w Polsce filmy na DVD (o ile nie są „za darmo” z gazetą), książki i czasopisma w prenumeracie.
Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl – w tej „pustyni kulturalnej” jaką według wielu jest USA ogromna liczba ludzi bierze aktywny udział w tworzeniu kultury na poziome lokalnym. Są członkami małych lokalnych „heritage societies”, tworzą muzea, archiwizują lokalne ciekawostki, tworzą małe teatry, zakładają stowarzyszenia wspierające lokalne atrakcje, wydają darmową lokalną prasę. Do tego robią to z pasją, poświęcają na to mnóstwo swojego czasu i potem aktywnie biorą udział w życiu owych tworów, jakby nie było kultury.
Tymczasem w Polsce nikt nic za darmo nie będzie robił, muzea i galerie dalej wyglądają jak za głębokiej komuny. Może taka lokalna kultura nie zawsze jest najwyższych lotów (choć i tu jest różnie, lokalne muzea i galerie potrafią być na naprawdę wysokim poziomie), ale przekonuje mnie o wiele bardziej niż skostniałe formy oficjalnej kultury na piedestałach jakie Polska odziedziczyła po PRLu.
AL: Zreszta… Mam rodzine w Calgary. Calgary to tez nie Toronto…
No ale właśnie o tym piszę. Warszawa i Kraków to też nie Tarnów (dwa lata temu mieli dwie księgarnie…) albo Białystok.
AL, może Cię zainteresuje, mają dosyć duży wybór CD i DVD, część w NTSC część w PALu. Dodam, że nie jestem w żaden sposób związany z tą firmą, ale wiem, że działa od dosyć dawna i wysyła do Stanów:
http://www.polishfilm.ca/
http://www.polishmusic.ca/
A.L. i kw, trudno okreslic jest „kulture na poziomie” gdy mierzymy ten poziom wlasna miarka. „Apetyt” na kulture jest zalezny od wielu czynnikow. Czasami mimo ich istnienia, warunki ekonomiczne zmuszaja niektorych do odlozenia potrzeb kulturowych (wyzszego rzedu wedlug Piramidy Maslowa) na boczny tor. Czytalem niedawno artykul na temat osobowosci regionow geograficznych i zgodze sie z autorem, ze regiony przyciagaja lub odpychaja ludzi ze wzgledu na swoj unikalny charakter. Poniewaz w USA przeprowadzki sa na porzadku dziennym (interpretowane w Polsce jako „to wy zyjecie jak Cyganie”), wiec nie trudno jest zsynchronizowac swoja osobowosc z regionem geograficznym w ktorym decyduje sie mieszkac. Oprocz tego, w dobie informacji nie trudno jest dostarczyc do swego domu kulture ktorej sie pragnie jesli tylko nie brakuje srodkow. Roznica miedzy Polakiem mieszkajacym w Polsce i krytykujacym USA jest pasja i wiedza o Stanach nie trudna do zdobycia w erze kultury masowej. Przecietny Amerykanin nie wie gdzie znajduje sie Polska i w jego codziennym grafiku nie bedzie ta kwestia priorytetem. I to jest swiatopoglad, ktory sie nie zmieni. Pozdrawiam.
Ksiazka: „wiec nie trudno jest zsynchronizowac swoja osobowosc z regionem geograficznym w ktorym decyduje sie mieszkac..
Pozwole sie nei zgodzic. Jest TRUDNO sie zsynchronizowac. Mimo wrzaenie ze USA to jednorodny kraj, on wcale nei ejst jednorodny. W niektotrych miejscach przychodzilo mi przyslowiowo wyc do przyslowiowego Ksiezyca.
No i poza tym, nei mam ochoty sie „synchronziwoac” bo w wielu przypadkach byloby to „synchronizowanie w dol”.
P.S> Zeby nie bylo ze nie wiem o czym mowie: mieszkalem dwa razy w PA, dwa razy w MI, po razie w AL, WA, CT, WI.
„Mieszkalem” znaczy posiadalem dom lub wynajmowalem mieszkanie i mialem prace.
kw: „Pozostaje problem kosztu dostępu do kultury. W Polsce bilet do kina, teatru albo na koncert jest nieporównywalnie wyższy (w proporcji do zarobków) niż w Kanadzie albo USA. O wiele droższe są też w Polsce filmy na DVD (o ile nie są “za darmo” z gazetą), książki i czasopisma w prenumeracie.”
To fakt. Ceny w Polsce sa porazajace. Ale rozniez porazajacy (w pozytywnym sensie) jest wybor w dobrym Empiku. Ksiazek i filmow o ktorych w USA nigdy bym nie slyszal. nei mowiac o specufikach typowo polskich, takich jak klasyka polskiego filmu dokumentalnego na DVD
„Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl – w tej “pustyni kulturalnej” jaką według wielu jest USA ogromna liczba ludzi bierze aktywny udział w tworzeniu kultury na poziome lokalnym. ”
Fakt. Jedno z najciekawszych „science museum” w USA jest w malej miejscowosci w NH izostalo zrobione silami lokalnych entuzjastow. Glownie profesorow z Dartsmouth, zreszta.
Ale generalnie, taka „sztuka” mnie nie interesuje
„Tymczasem w Polsce nikt nic za darmo nie będzie robił, muzea i galerie dalej wyglądają jak za głębokiej komuny.”
Fakt, jak ktos cos robi spolecznie w Polsce, to zaraz mu robia kolo piora: „a co on z tego ma, a kto go popiera, a za kim on to robi, a przeciw komu on to robi”
Natomiast neispecjalnie sie zgadzam co do opinii o muzeach i galeriach
A.L. – trudno jest li tylko wtedy, gdy spostrzega sie zadanie do wykonania z pozycji limitu a nie mozliwosci. Przyklad: „jestem przeciwny biedzie” jest zdaniem afirmujacym i utwierdzajacym biede „Jestem za bogactwem” – jest wyrazem nadziei na poprawe bytu.
USA sa zbyt duze obszarowo, zbyt urozmaicone historycznie, etnicznie, ekonomincznie, technologicznie i kulturowo aby sponsorowac regiony wzorowane na jakimkolwiek „szablonie”. Czy synchronizacja z wybranym regionem jest „synchronizacja w dol”. Z pewnoscia jesli wybor byl bledny (nie zawsze zalezny od nas) lub percepcja steruje ego. Jesli pojdzie sie szlakiem „zmien sposob w jaki postrzegasz ludzi i rzeczy a one zmienia sie” wowczas synchronizacja z wybranym regionem moze byc latwiejsza choc nie musi byc pelna.
PA, MI, AL, WA, CT i WI to nie sa miejsca ktore sprzyjalyby Twej synchronizacji. To nie sa stany intelektualistow. Nawet ten przedostatni graniczacy z NYC. Pozdrawiam.
Ksziaka: „PA, MI, AL, WA, CT i WI to nie sa miejsca ktore sprzyjalyby Twej synchronizacji. To nie sa stany intelektualistow. Nawet ten przedostatni graniczacy z NYC”
Czy Pan tam kiedys meiszkal, Panie Ksiazka? W szczegolnosci dziwi mnie Panska opinia na temat PA i WA. Jezeli Pan nei meiszkal, to Panska opinie wypada zaliczyc do „urban legends”
We wszystjich miejacach ktore wyliczylem „synchronizaowale” sie dobrze, za wyjatkiem WI, ktory to stan obciazony jest faktem ze poglowie krow jest wieksze od poglowia obywateli
A tak w ogole, gdzia Pan ma w USA „intelektualistow”?… Rownie latwo ich spotkac jak dwuglowa zyrafe.
Nie koniecznym jest gdzies mieszkac, A.L., aby wczuc sie w charakter odwiedzanego miejsca. Decydujac sie zamieszkac w jakimkolwiek miejscu bez uprzedniego zbadania jego synchronizacji z nasza osobowoscia zobowiazujemy sie pozostac w nim przynajmniej na jakis czas i ta decyzja moze okazac sie uciazliwa.
Mimo, iz zapoznalem sie ze zdaniem o intelektualistach, z wiadomych wzgledow nie podejme tematu.
Ksiazka: „Decydujac sie zamieszkac w jakimkolwiek miejscu bez uprzedniego zbadania jego synchronizacji z nasza osobowoscia zobowiazujemy sie pozostac w nim przynajmniej na jakis czas i ta decyzja moze okazac sie uciazliwa…”
Panie Ksaizka, jak sie Pan MUSI przeprowadzic, to ostatnia rzecz ktora Pan robi to „badanie synchronizacji”.
„Mimo, iz zapoznalem sie ze zdaniem o intelektualistach, z wiadomych wzgledow nie podejme tematu”
Wzgledy owe nie sa mi wiadome. Prosze o oswiecenie
kw – w sobote, bede uczestniczyl w forum „Obecna Europa Wschodnia i Rola Sztuki w Czasach Zmiany” naswietlajace krytyczne problemy sztuki i kultury w panstwach bylego bloku wschodniego. Szczegolnie zainteresowany jestem Sesja 2: „Strategie Improwizacyjne w Zderzeniu z Wyrwa Kulturowa”, ktorej moderatorem bedzie gosc z Warszawy, Joanna Mytowska – dyrektor Muzeum Sztuki Wspolczesnej. Rowniez Sesja 4: „Artysci Kontra Nacjonalistom: Kto Przejmie Miejsce i Socjalna Wyobraznie” sponsorowana przez warszawska grupe Krytyki Politycznej zapowiada sie interesujaco. Pozdrawiam.
Ksiazka: „Sesja 2: “Strategie Improwizacyjne w Zderzeniu z Wyrwa Kulturowa”, ktorej moderatorem bedzie gosc z Warszawy, Joanna Mytowska – dyrektor Muzeum Sztuki Wspolczesnej. Rowniez Sesja 4: “Artysci Kontra Nacjonalistom: Kto Przejmie Miejsce i Socjalna Wyobraznie” sponsorowana przez warszawska grupe Krytyki Politycznej zapowiada sie interesujaco.”
Ja to nazywam „biciem piany”. To tak idiom, wie Pan.