Czy w Polsce jest teraz przyjęte, aby w telewizji o politykach mówić „pan”, „pani” zamiast po prostu imię plus nazwisko albo samo nazwisko? Oczywiście nie mam tutaj na myśli formy grzecznościowej przy bezpośrednim zwracaniu się do danej osoby, ale zwroty w rodzaju „pani Clinton napisała”, „pan McCain powiedział”… Bartosz Węglarczyk z Wyborczej zamieścił dzisiaj na swoim blogu 3-minutowy klip, na którym jakaś „pani z telewizji” przeprowadza z nim wywiad na temat amerykańskich wyborów i w prawie każdym pytaniu mamy coś w rodzaju „czy pan McCain uległ modzie, pan McCain wybrał panią Palin, Obama walczył z panią Clinton” itd. (Fenomen gubernator Palin).
Wydziwiam pewnie, ale dla mnie brzmi to trochę tak, jak gdyby program był adresowany do dzieci, albo jak gdyby nie brało się zbyt poważnie ludzi, o których mowa. Zawsze wydawało mi się, że mówienie (lub tym bardziej pisanie) o kimś per „pan Lepper to” lub „pan Wałęsa tamto” sugeruje lekko ironiczne podejście do opisywanej osoby.
Ale co ja mogę wiedzieć – kiedy wyjeżdżałam z Polski, nie mówiło się ani „eventy”, ani „billingi” ani nawet „pozdro”. A teraz – spoko.
Mi na studiach za „pana” i „pania” w artykulach zawsze zwracano uwage, z takich samych powodow, ktore wymienilas. To drazni bardziej chyba w jezyku polskim, bo np. „The Economist” zawsze uzywa form „Mrs. Clinton, Mr. Obama” i brzmi to duzo bardziej naturalniej, a nawet elegancko i z szacunkiem.