Puste półki, kolejki przed sklepami i ludzie wykupujący co się da – w taki oto rzetelny i uczciwy sposób prasa polska informuje o tym, co się obecnie dzieje w Stanach. I dalej:
Amerykańskie sieci handlowe musiały wprowadzić przydziały na ryż, by uchronić się przed tym, że nie starczy go dla wszystkich. Sklepy Costco ostrzegają, że ograniczą też sprzedaż mąki i oleju. Tłumy szturmują sklepy, bo boją się inflacji, kryzysu i nękającego pół świata głodu. (Amerykańskie sklepy racjonują żywność).
Aby było bardziej wiarygodnie, ilustracją do tego tekstu jest zdjęcie grubawego jegomościa dźwigającego pokaźny worek z ryżem. Bo jak wszyscy w Polsce wiedzą, Amerykanie nie tylko są głupi i mają nadwagę, ale na dodatek magazynują żarcie w strachu, że schudną im tłuste dupska… Może czas zorganizować wysyłkę paczek żywnościowych albo śpiworów z Polski do Ameryki?
Faktycznie w zeszłym tygodniu pojawiła się w prasie amerykańskiej informacja, że jedna z sieci tanich sklepów spożywczych – Sam’s Cub zdaje się – wprowadziła ograniczenia sprzedaży 25-funtowych (czyli mniej więcej 12-kilogramowych) opakowań ryżu. Jednak każdy, kto spędził w Stanach więcej niż miesiąc, dobrze wie, że tanie sieci takie jak Costco, BJ czy Sam’s Cub sprzedają żywność wyłącznie w wielkich opakowaniach, ale za to po hurtowych cenach. Jeśli ktoś ma liczną rodzinę albo prowadzi mały biznesik, na pewno opłaca mu się robienie zakupów w tego typu sklepach, bo 10 funtów mąki kosztuje tam niewiele więcej niż opakowanie 2-funtowe w normalnym miejskim sklepie. Ja nie robię tam zakupów i to wcale nie dlatego, że szastam pieniędzmi na prawo i lewo – po prostu w przypadku gospodarstw domowych złożonych z jednej albo dwóch osób, notabene wiecznie (aczkolwiek bezskutecznie) odchudzających się, wizja zakupu wiaderka majonezu za 5 dolarów tudzież stu rolek papieru toaletowego za cenę 10 jest jakby nieco mniej kusząca i grozi zwykłym marnotrawstwem.
Zakupy robię zwykle dwa-trzy razy w tygodniu, w sklepach zlokalizowanych jak najbliżej domu, i póki co nie zaobserwowałam w nich ani kryzysu, ani pustych półek. Przynajmniej w Nowym Jorku. Owszem, żywność drożeje także i w Stanach, ale z tego co mi wiadomo jest to raczej trend ogólnoświatowy niż oznaka Wielkiej Depresji anno domini 2008.
W ten oto tajemniczy sposób niepozorna notka prasowa na temat robienia zapasów ryżu przez właścicieli małych restauracji oraz wielodzietne rodziny latynoskie została rozdmuchana w polskiej prasie do rozmiarów alarmującego „njusa” o kryzysie żywnościowym w Ameryce. Ten kwiatek dziennikarski wygląda mi na efekty pracy własnej ze słownikiem jakiegoś skazanego na robienie porannej prasówki stażysty w redakcji, bo nie wierzę, że jakikolwiek szanujący się dziennikarz odważyłby się te bolesne bzdury opublikować i do tego podpisać własnym nazwiskiem (notka jest przezornie opatrzona jedynie inicjałami „MP”).
Czyżby dziennikarski sezon ogórkowy w tym roku zaczął się już w kwietniu?
Do następnego razu!
Agnieszka
hehe ja tam nic takiego nie przeczytałam, ale nius na 102 :o)))
A na roznych forach, w tym na jednym polonijnym (nie na WB), a takich mozna znalezc ostatnio pare na internecie, przepisuje sie tego rodzaju glupoty. Moze to i dobrze, bo czytelnicy zza Wielkiej Wody moga te sprawe prostowac. Malo tego, na forach gazet o tym piszacych rodacy w Polsce maja nastepna okazje aby posmiac sie z Amerykanow i popluc na nich. I tak plota rodzi nastepna plote i psychoza – no Ameryka sie konczy. A o tym dobrze mowi artykul Janka Latusa http://www.dziennik.com/www/dziennik/week/ps/wk-448-01.ht
ml
Dobrze byloby, aby kazdy rodak w Polsce mogl to przeczytac. Ja, na ten przyklad, ten artykul polecam gdzie sie da. Mysle, ze robie dobra robote;-)
Heh… Prasa jak prasa zawszę lubi przesadzać, byle tylko to się sprzedawało. Nie ma się tutaj temu co dziwić. Tak szczerze o całej sprawie dowiaduje się dopiero z tego bloga ;]
Boshe. Autor tego artykulu zrzucil z ramion jeszcze jeden polski kompleks wobec ameryki. Na chwile i do nastepnego razu.
A na tym zdjeciu o ktorym pisze Agnieszka jest azjata, dla ktorych ryz jest podstawowym artykulem zywnosciowym i rzeczywscie fotka zrobiona z Costko.
Smieszne, ale pocieszmy sie – ze w ameryce tez zdarzaja sie zabawne wiadomosci o Polsce i Polakach.
A swiat sie kreci dalej.
Mysle, ze w polskich mediach zapanowala jakas psychoza na temat tego domniemanego upadku Ameryki. Nawet jesli skomentowana przeze mnie wiadomosc nie zostala opublikowana na glownej stronie, najbardziej niepokoi to, ze ludzie slabo znajacy amerykanskie realia beda sklonni w to uwierzyc. Ba! beda zacierac rece, ze Ameryka dostaje po tylku.
Zgadza sie, moja rodzine, szczegolnie te z Warszawy musialem wyprowadzac z bledu, bo alarmujace informacje i psychoze mieli juz dobrych pare tygodni temu. Mowili, ze w Ameryce bardzo zle, juz wszystkiego brakuje, puste polki i zaczyna sie reglamentacje (juz zaczynaja wprowadzac kartki, tak jak w Polsce kiedys), ze Ameryka sie rozpada. Dostali tez link do artykulu Janka, aby lepiej mogli to wszystko zrozumiec i nie wierzyli temu, co sie mowi i pisze w Polsce. Moi nie zacieraja rak, ale wystarczy poczytac na polskich forach, glowa moze spuchnac!!! Moze nie tyle zacieraja rece, ze sama Ameryka dostaje po tylku, ale Amerykanie, o ktorych nie maja nawet bladego a czasem zadnego wyobrazenia, ale i tak wiedza najwiecej i najlepiej. Za wszystko bowiem wini sie Amerykanow, nigdy amerykanskie wladze. Ale niechby cos dotyczylo Polakow, to byloby: Polacy, jacy Polacy??? Przeciez to polski rzad, polskie wladze, a co ja z ich poczynaniami mam wspolnego??? Skad my to znamy…
Niestety ta paranoja ma groźne w skutkach następstwa globalne, gdyż kreuje i napędza percepcyjną ekonomię braków w której żadne znane zasady ekonomiczne nie sprawdzają sie. Jeśli weźmiemy pod uwagę obecna cenę ryżu czyli $1K za metryczną tonę i uwzględnimy 173% podwyżkę ceny eksportowej jakości tego ziarna w ciągu ostatniego roku a następnie skontrastujemy te dane z faktem, że podaż ryżu w roku 2008 będzie o 1 milion metrycznych ton wyższa niż w 2007, to niestety ekonomiczne prawo popytu i podaży zmuszeni będziemy wyrzucić za okno. Witamy w ekonomii percepcyjnych braków i strachu. Wolny człowiek z własnej głupoty zakłada sobie kajdany. Ekonomiści nie muszą się nawet martwić czy nadąża z kreowaniem nowych reguł ekonomicznych, gdyż jak wiadomo te są jedynie możliwe w sytuacji, która można kontrolowac. Paranoi nie mozna. Polak jak zwykle w własnej głupocie i aby dołożyć Amerykanom sądzi, że gospodarka polska funkcjonuje w proznii.
Paranoja na temat upadku Ameryki panowala w Polsce Od Zawsze. Za Komuny – lansowana przez Rzad i PZPR, teraz lansowana przez obywateli. Zazdrosc i nienawisc jest zoologiczna, i nie tylko w Polsce ale i w Europie. Moeze bardziej w Europie niz w samej Polsce.
Niedawno na jednej z grup usenetowych poswieconych programowaniu, pewien czlowiek z Niderlandow, z doktoratem, profesor, przycisniety profesjonalnie do muru, odparowal niezawodnym argumentem: „Ilu niewinnych Irakczykow zabiles dzisiaj, ty amerykanska swinio?”
W ogóle jakoś tak modne ostatnio czarnowidztwo. Albo nas zabije fala upałów i podnoszące się oceany, albo fala zimna i marznące uprawy, albo ameryka się rozpadnie i wszystko z nią… i tak dalej. Mało ostatnio czytuje polską prasę, ale w Wyborczej co chwila zdarza się jakaś „perełka” pośrednio albo bezpośrednio związana z USA. A dziennikarzom nawet nie chce się sprawdzać czy to co piszą ma sens. W zeszłym tygodniu w ramach takich „perełek” dowiedziałem się, że:
1. W USA ludzie się obijają bardziej niż we Francji, bo pracują rzekomo tylko 4 dni w tygodniu i jest to trend rosnący. Ciekawe co Wy na to. Może w NYC rzeczywiście wszyscy balangują a jedynie w Toronto dalej mamy pięciodniowy dzień pracy i krótkie wakacje??
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80279,5161620.html
2. Facet, którego poglądami się brzydzę, czyli Cejrowski wybiera się do Ekwadoru, bo jak dostanie ekwadorski paszport to będzie mógł wjechać do Stanów bez wizy, co jest rzecz jasna wierutną bzdurą, bo ŻADEN kraj w Ameryce Pd. poza Francuską Gujaną (czyli częścią Francji) nie jest zwolniony póki co z obowiązku wizowego do USA. Ale facet wie lepiej a dziennikarce Wyborczej nawet nie przyszlo do glowy, żeby sprawdzić:
„Przed wcieleniem Polski do UE, można było bez wizy pojechać do kilkunastu krajów więcej niż teraz. Ekwadorczyk może sobie pojechać bez wizy do USA. A pani może? – uzasadniał w rozmowie z dziennikarką. ”
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80279,5142876.html
Polak musi krytykowac, wytykac, cieszyc sie z czyjegos potkniecia. Ale to wcale mu nie przeszkadza w tym samym czasie podziwiac, zazdroscic i z wypiekami na twarzy czytac i ogladac i kupowac „to niedoscignione i upragnione”, z kraju z ktorego sobie poszydzil. A media, coz… Kazdy dziennikarz marzy o popularnosci i chec napisania czegos sensacyjnego bywa – szczegolnie u sredniakow – nieodparta.
Samo zycie. A zywnosc i benzyna idzie i idzie w gore, no….
Drogi/a A.L. Zupełnie się zgadzam ,ze „paranoja na temat upadku Ameryki panowała w Polsce od zawsze”. Jak stwierdziłeś/as, za komuny była rodzaju niezłośliwego guza, który mógł sobie rosnąć kosztem innych tkanek ale był kontrolowany przez niechęć do komuny i jej indoktrynacji. Obecna paranoja jest z gatunku nowotroworow złośliwych, szybko się rozprzestrzenia i niszczy sąsiednie tkanki.
Wpis o amerykańskim Sus strofa nie szokuje, widocznie amerykanozercy lubią wieprzowine. Pozdrawiam.
Co do benzyny, drogi/a MystiQue to jeszcze dodamy, że od wielu księżyców dom Bush’ów śpi z domem Saudis – ale o tym mówi się troszkę ciszej. Pozdrawiam.
Drogi/a KW,
Czarnowidztwo się dużo lepiej sprzedaje i tego wymagamy od naszych mass media. Świetnym wykładem zatytułowanym „Życie nie jest wirtualne” zaszczycił Tom Brokaw środowisko w którym pracuje. Otworzyl oczy.
A oto poemat, który udało mi się zauważyć na jednym z blogów Onet’u:
Wirtualnego życia szlak
Przybliża nas i oddala zarazem
W świata odległe zakątki zawodzi
Lawiną danych obdarza
Jak się z niej odkopać? – tego nie dowodzi
Nieskończone możliwości otwiera i bramy horroru
A to bieda w Afryce, to wojna w Iraku – zakusy terroru
Czy po równo każdemu? – oj nie! – jak wiadomo
Czy zawsze autentyczny? – nie, nie! – już nie raz dowiedzono
Jak sobie z nim radzić? – bez „filtra” nie sposób
Dobry po nim przewodnik zwróci się w dwójnasób ..
(Epicurious)
Pozdrawiam.
Ekonomiczna Paranoja
W Europie mówią, że głód w Ameryce
Kartki i talony mamy tu w praktyce
Popytu – podaży prawa nie działają
Stąd ekonomiści nic tu nie wskórają
Wcześniej jeszcze nigdy się nie omylili
Cóż począć? – z pytaniem w górę się zwrócili
A na niebie nie ma wcale żadnych znaków
Paranoja stoi ekonomia braków
Ceny idą w górę kiedy podaż rośnie
Nowy twór to ludzki – co z niego wyrośnie?
W kolejce po olej do głowy”-najlepszy tytul ktory pamietam w ostatnim czasie,a i komentarze wyborne.Pozdrowienia.
W kolejce po olej do głowy”-najlepszy tytul ktory pamietam w ostatnim czasie,a i komentarze wyborne.Pozdrowienia.
Swietny komentarz…
hahaha, skad ja to znam… moja mama co jakis czas, po przeczytaniu jakiejs bzdury, dopytuje, czy na pewno dobrze sei nam zyje w tym NY, o to jedzonko tez pytala 😉
a to nie było o hiszpanji?;-) też Zachód…
ps.
jakbyście chcieli Śpiwory…
no i jak tam… dowiezli w koncu tego ryzu do sklepow???