Tyle mniej więcej udało mi się zapamiętać z wykładów profesora G. na temat metalingwistyki w instytucie na Browarnej. Wykłady nieszczęśliwie odbywały się o godzinie ósmej rano, a z dojazdem z Grochowa na Powiśle jak wiadomo bywa różnie, więc przy robieniu notatek należało koncentrować się na rzeczach istotnych. Jak na przykład wiedzy, którą można by w życiu do czegoś konkretnego wykorzystać (zacytowania w blogu?), w odróżnienu od znajomości gramatyki generatywnej Chomsky’ego.
Powyższe powiedzenie da się sparafrazować w odniesieniu do blogowania – blog albo jest uaktualniany codziennie, albo jest bez sensu, tak jak mój od co najmniej miesiąca. Może faktycznie zamiast „Salonu” powinien być „kwartalnik” albo „nieregularnik”? Ponieważ nie jestem w stanie obiecać, że ograniczę się wtedy do pisania nieregularnego, pozostanę jednak przy Salonie. No cóż, la donna è mobile.
Tłumaczyć się z niepisania nie będę, bo jak wiadomo blog – blogiem, a życie – życiem. Powiem tylko tyle, że w moim przypadku liczba pisanych tekstów jest odwrotnie proporcjonalna do liczby przeczytanych książek. Lista lektur z ostatnich tygodni wygląda następujaco:
- Eat, Pray, Love: One Woman’s Search for Everything Across Italy, India and Indonesia (Elizabeth Gilbert) – babska lektura, polecam wszystkim paniom od lat 13 do 103.
- Mother Teresa: Come Be My Light (listy Matki Teresy) – polecam wszystkim, bez względu na płeć i wyznanie.
- This Year You Write Your Novel (Walter Mosley) – polecam wszystkim, którzy chcą coś napisać na jakikolwiek temat, a nie bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać.
W drodze z Amazona jest też Bridge of Sighs Richarda Russo. Mam nadzieję, że będzie to równie dobre jak nagrodzona Pulitzerem powieść Empire Falls. A do tego parę dni temu sprawiłam sobie Canona G9. Co z tego wyniknie, okaże się niedługo i nie omieszkam poinformować o efektach.
Do następnego razu!
Agnieszka