W tym roku co prawda nie popełniłam żadnego tekstu okolicznościowego ani przed Paradą Pułaskiego ani po, za to zrobiłam kilkaset zdjęć, z których większość to sieczka, z kilkunastu jestem bardzo zadowolona, a wszystkie można obejrzeć na Flickr (link „Galeria Salonu” na górze strony). Parady opisywać nie będę, bo we wtorek po Paradzie byłaby to w najlepszym wypadku musztarda po obiedzie, za to proponuję małe nowojorskie „kto jest kto” dla osób mało obeznanych w nowojorskich realiach.
Pan w różowym sweterku to burmistrz Nowego Jorku Mike Bloomberg, miłościwie nam panujący już trzecią kadencję. Chwała mu za to, że mimo swoich miliardów zawsze przychodzi na polską Paradę i zawsze stara się tańczyć poloneza, choć słabo mu to wychodzi. Kto nie wierzy, niech zajrzy tutaj. A ruda pani zaraz za burmistrzem to Konsul Generalny RP w Nowym Jorku Ewa Junczyk-Ziomecka.
Andrew Cuomo – prokurator generalny stanu Nowy Jork i kandydat Demokratów na gubernatora Nowego Jorku. Drodzy rodacy, pamiętajcie o tym w dniu wyborów w listopadzie;)
John Liu – rewident miejski. Wybory wygrał w ubiegłym roku, więc na głosach mu specjalnie nie zależy. Za to Poloneza zatańczył „wybornie” i ogólnie wyglądał na bardzo zadowolonego. Jak donosi prasa polonijna, maszerując w Paradzie co kilka minut wykrzykiwał oficjalne hasło Parady Poland and America – perfect together!
W czerwonej kurtce i berecie – Curtis Sliwa, konserwatywny komentator radiowy i założyciel organizacji „Guardian Angels”, która w momencie powstania w 1977 r. stawiała sobie za cel walkę z ulicznymi przestępstwami w Nowym Jorku (czasy były takie, że trup w NYC gęsto padał). W 1992 porwany w ukradzionej taksówce i kilkakrotnie postrzelony, przez mafię włoską lub innych bandziorów, a prawdopodobnie Gambino crime family. Resztę można sobie doczytać pod odpowiednim hasłem w Wikipedii.
Wielki Marszałek tegorocznej Parady Stanley Moskal. 32 lata, pracuje w Unilever. Na powyższym zdjęciu w towarzystkie górali z New Jersey, bo w przeciwieństwie do tego, co opowiadają w Chicago, w Nowym Jorku nie tylko Łomża rządzi.
Młodzieniec w ciemnych okularach w towarzystwie młodszej młodzieży to redaktor naczelny „Nowego Dziennika” Jan Latus. Od lat zabawia tych, którym jeszcze chce się czytać gazety, świetnie napisanymi felietonami, jak ten o psie, który odszedł za tęczowy mostek. Lekkie pióro i poczucie humoru. Oraz główny powód, dla którego warto czasem sięgnąć po „Nowy Dziennik”.
Grzegorz Heromiński, aktor. Gdyby ktoś miał co do tego wątpliwości, ma to napisane na plecach.
Tego pana zapewne przedstawiać nie trzeba. Tomasz Adamek mieszka i trenuje w New Jersey i był w tym roku marszałkiem lokalnego kontyngentu.
Jak podejrzewam, ten młodzieniec został podstawiony przez Steve’a Jobsa w celu robienia kryptoreklamy iPodów w środowisku polonijnym. Bo jak wytłumaczyć te słuchawki w uszach, kiedy z głośników lecą polki i krakowiaki?
wow! lepsza menażeria niż w szikagowie! gwoli uściślenia – w szikagowie też górale rządzą… na półudniu….
ale burmistrz w różwym sweterku pobija wszystkich! 😀
Bloomberg chyba powinien zmienić stylistę 😉
No jak to kto? Polskie wcielenie Marilin Monroe!
Świetna relacja, naprawdę świetna, zdjęcia są bardzo ciekawe i oddają na pewno duch uroczystości. Jak może pamiętasz, nie lubię tłumaczenia słowa „parade” jako „parada” bo dla mnie w czystym polskim istnieje jedynie czasownik „paradować” i to z nieco innym zabarwieniem niż po prostu „iść w paradzie” (brrrrr). Nie ma wielu innych opcji, poza znienawidzonym „pochodem”. Z dwojga złego chyba już wolę „pochód” niż „paradę.”:) Pomijając jednak te moje widzimisię, to oddałaś doskonale charakter wydarzenia (o, proszę, „wydarzenie” zastępuje tutaj wiesz co). Faktycznie, pan Bloomberg wygląda bardzo zabawnie i robi nieco bardziej lekkie przysiady niż poloneza. A co do jego sweterka, to wielu mężczyzn nie rozróżnia zbyt dobrze kolorów pastelowych: różowy to dla nich to samo co brzoskwiniowy, czy nie daj Boże pomarańczowy. Może pani Bloombergowa nie pomagała się burmistrzowi ubrać i trafił na to różowe wdzianko. Jednak jak piszesz, to świetnie, że przychodzi na coś takiego jak to „pokaz Pułaskiego”, że tak sobie pozwolę to nazwać.
Pozdrawiam, Alicja
zdjecia widzialem dobrze jak jest ich wiele zawsze kazdy znajdzie cos dla siebie. mam nadzieje, ze nie wchodzilem Ci w kadr:) pozdr.
Swietna relacja z Parady. To bylo wielkie wydarzenie, kiedy mieszkalo sie w NY… Teraz uroczystosc widziana Twoimi oczami mi to przybliza, serdecznie dziekuje:-))
Burmistrz moglby zalozyc bialo-czerwony sweterek, ale w tym bardziej sie wyroznia;-)
Felietony Pana Janka pasjami lubie czytac. A ten z teczowym mostkiem jest nie do pobicia!
Pozdrowienia
i
Aloha!
Bardzo ciekawy fotoreportaż z parady. `
PS. Za słownikiem języka polskiego PWN: parada:
1. «efektowne widowisko z udziałem wielu osób»
2. «uroczysty przegląd wojsk połączony z defiladą»
3. «w szermierce, w boksie: odparcie ciosu lub uderzenie w odpowiedzi na cios przeciwnika»
4. «w piłce nożnej, ręcznej i w hokeju: obrona bramki polegająca na rzuceniu się bramkarza całym ciałem w bok w celu złapania lub odbicia piłki»
http://sjp.pwn.pl/szukaj/parada
„Pokaz Pulaskiego” po polsku oznacza albo imprezę na której pokazuje się Pułaskiego, albo imprezę na której Pułaski dokonuje pokazu, co oczywiście jest nonsensem w kontekście wpisu. Tyle na ten temat z mojej strony.
Dear Resvaria, to, że słownik pokazuje takie znaczenie, to ja dobrze wiem, ale dobrze, że sam się upewniłeś. To jest mój własny pogląd na używanie tego słowa w MSP czyli Modern Standard Polish. Kiedyś proponowano na krawat „zwis męski prosty” – i zarówno „zwis” jak i „męski” jak i „prosty” zawierają odpowienie znaczenia.
Każde słowo w leksykonie danego języka ma, jak pewnie nie wiesz, notację i konotację. Aby użycie słowa było dobrze zharmonizowane z kontekstem, zarówno notacja jak i konotacja powinny harmonizować. Konotacja jest czasem, ale nie zawsze, czynnikiem czysto osobistym (w moim przypadku na przykład jest). No i właśnie owa konotacja słowa „parada” mi w polskim nie pasuje do notacji, którą podałeś powyżej. Pani Salon Nowojorski ani tego słowa źle nie użyła, ani nie oczekiwałam, żeby masy poza mną tego słowa nie akceptowały. Jednak jako smakosz języka polskiego, mi to słowo nie leży i tak już raczej pozostanie.
A barwy mojego użycia „pokaz Pułaskiego” zupełnie nie złapałeś – no i naturalnie wcale się nie dziwię.
🙂
Pozdrawiam niemniej serdecznie.
Alicja
Alicja, chciałem zauważyć, że w przeciwieństwie do Ciebie nie robię wycieczek osobistych tylko cytuję słownik. Samo słowo używane jest od dawna, poszukaj sobie w tekstach staropolskich. Stawianie idiotycznego „zwisu męskiego” w tym samym rzędzie co „parada” jest po prostu bez sensu. Nie mam zamiaru prowadzić pseudointelektualnych dywagacji, jedynie podaję czytelnikom kontekst poparty źródłem. Każdy sam wyrobi swoją opinię.
Nie będe z Tobą więcej dyskutował, szkoda mi czasu. Dyskusja ma sens tylko wtedy kiedy wymienia się opinie a nie wygłasza kazania.
Resvario, nie irytuj się. Nie prawię kazań nikomu, ani Tobie, ani nawet własnym dzieciom. Ja nie mówię o konotacji słowa „parada” w tekstach staropolskich, tylko o współczesnym standardowym języku polskim. Zapytaj się prof. Miodka co sądzi o użyciu słowa „parada” we współczesnym polskim. Słowo to zostało wprowadzone w życie (nie to, żeby nie istniało wcześniej, ale w Polsce nie było „parad” i na „parady” nikt nie chadzał w okresie współczesności) do polskiego po 1989 roku, aby zastąpić „pochód”, bo pochód miał i ma fatalne konotacje. W staropolskim to „pochód” pewnie miał się równie świetnie jak „parada”.
Potem w polskim był tylko „pochód” przez wiele lat, wyparł niejako paradę, potem „pochód” popadł w niełaskę, i „parada” wróciła jako słowo importowane z angielskiego. W Krakowie też są „floryści” zamiast „kwiaciarze”. Za komuny byli tylko kwiaciarze. Jak myślisz skąd „floryści” znaleźli się we współczesnej polszczyźnie standardowej?
No i przede wszystkim nie irytuj się, bo to szkodzi piękności i zdrowiu.
Alicja
Pomijając wszelkiego rodzaju niuanse językowe, Parada Pułaskiego funkcjonuje jako nazwa własna – nie tylko w Nowym Jorku, ale także w Chicago i Filadelfii. Ta nowojorska jest organizowana od 73 lat, więc jest to wystarczająco długo, aby dane określenie zadomowiło się w polszczyźnie, nawet jeśli jego etymologia to tłumaczenie angielskiego „Pulaski Day Parade”.
Myślę, że po 70 latach zdecydowanie za późno na zgrabniejsze tłumaczenia – język rządzi się swoimi prawami i nawet sam prof. Miodek nic tu nie pomoże 🙂
Google books ma bardzo przydatną funkcję. Można sobie wpisać język i hasło, na przykład „uroczysta parada”. Dodatkowo można wybrać zakres dat publikacji, na przykład 1900-1945. Klikamy i oto okazuje się, że owszem, uroczysta parada pojawia się w przedwojennych tekstach jak najbardziej. Dowiemy się na przykład, że tomik poezji Słonimskiego z 1923 roku nosi tytuł „Parada: poezje”. Między 1945 a 1989 parada pojawia się również. Ot taki przyczynek. Nota bene, parada nie przyszla do polskiego z angielskiego tylko z hiszpanskiego, via francuski. Na zakończenie proponuję klasyczny przebój Maanamu z roku 1982 , Parada słoni i róża:)
A teraz już naprawdę kończe na ten temat.
Akurat. Parada (pomimo swoich hiszpańskich znaczeń) powróciła niejako do polskiego po 1989 roku jako zapożyczenie z angielskiego, tak samo jak floryści w Krakowie. Dawniej (przed 1989) byli jedynie kwiaciarze i kwiaciarki.
Mi nic nie przeszkadza, że Pulaski Day Parade ktokolwiek chce tłumaczyć jako „Parada”, ale strasznie mi się ta nazwa nie podoba i tyle. Normalna, tylko nieco wulgarna jest ta pożyczka bo to po prostu kalka całej frazy.
Nie muszę chyba przytaczać wielu innych angielskich fraz, które dumnie wkroczyły do j. polskiego jako słowa niby polskie, a faktycznie to wcale nie. „Windowsy” na przykład funkcjonują już zupełnie powszechnie.
Jak dla mnie, to pewnie był to pochód, no ale pochód jest słowem wyklętym z wiadomych przyczyn i nie ma co doń wracać. Szukam słowa innego nić pochód i innego niż parada. Jak coś znajdę, to powiadomię zainteresowanych, zaczynając od organizatorów PDP w Nowym Jorku!
Pozdrawiam.
Alicja
Nie uwazam, Alicjo, ze slowo „parada” brzmi wulgarnie. Slowo „pochod” niezbyt mile sie kojarzy z obowiazkowym dzwiganiem kwiatka, ktory byl wiekszy ode mnie. Zauwaz, ze w Polsce ewolucja jezykowa postepuje bardzo szybko i rownie szybko trzeba sie przyzwyczajac. Tak jak Resvaria moze reprezentowac zrodlowe podejscie do terminu, Ty mozesz nie posiadac do niego preferencji a inny moze po prost akceptowac, ze jezyk polski podlega wplywom jezyka angielskiego tzn. w szczegolnosci jego amerykanskiej wersji. Dla mnie „bedziemy w taczu” jest w dalszym ciagu nie do przebicia. A najzabawniejsze bylo moje spotkanie z naszym reprezentantem w Warszawie (pracuje w dziale mysli innowacyjnej wiodacej uczelni). Jak wyszedl facet w koszuli na wierzch i fryzurze w stylu mohawk to ani nie drgnela mi powieka, bo jestem ikonoklasta i zawsze startuje z platformy mozliwosci i akceptacji. Pozdrawiam 🙂
test
Nie uwazam, Alicjo, aby slowo „parada” bylo wulgarne. To kwestia percepcji i preferencji. Slowo „pochod” ma niestety niemila konotacje – dla mnie obowiazku niesienia kwiatka, ktory byl wiekszy ode mnie. Tak jak Resvaria moze odwolywac sie do tradycyjnego zrodla terminu, Ty mozesz go nie preferowac, a inni moga akceptowac fakt, ze jezyk polski przechodzi blyskawiczna ewolucje i podlega wplywom jezyka angielskkiego w wersji amerykanskiej. Trzeba sie przyzwyczajac. Jak spotkalem naszego przedstawiciela w Warszawie (pracuje w dziale mysli innowacyjnej wiodacej uczelni w Nowej Anglii) i wyszedl facet w koszuli na wierzch z fryzura w stylu „mohawk”, podal mi wizytowke i powiedzial, „to bedziemy w taczu”, to ani mi nie drgnela powieka. Pozdrawiam 🙂
Moze pan Bloomberg zamierzal wlozyc czerwony sweterek, zeby wpasowac sie w kolorystyke parady, ale ubieral sie po ciemku i nie zauwazyl pomylki. Pozdrawiam 🙂